Poranek w Rabacie. Łapię taksówkę i na dworzec kolejowy. Bilet mam do Marrakeszu. Chcę jeszcze jedną noc spędzić w tym mieście. Kolejnego dnia autobus do Agadiru i samolot do Poznania. Pociąg punktualny. Marakesz… znów łapię taksówkę i znów w mury medyny. Jeszcze jeden wieczorny spacer po placu, sok pomarańczowy, kolacja z widokiem i powoli trzeba wracać  do hotelu… Następnego dnia wczesnym porankiem autobus do Agadiru — tym razem druga klasa. Na pierwszą zabrakło miejsc. Ciasno, bardzo ciasno. Rzadko można spotkać się z tak diametralną różnicą między jakością pierwszej i drugiej klasy w autobusach (w Polsce…

Ruszam poza mury medyny. Celem jest nowe miasto, które nazwę i wygląd zawdzięcza francuskiemu protektoratowi. Rabat był wówczas stolicą protektoratu. Generał Layutey zakazał zabudowywania medyn, aby w ten sposób z jednej strony ochronić zabytki, a z drugiej nie narażać się na konflikty z miejscową ludnością. W Rabacie poza murami starego miasta zbudowano reprezentacyjną dzielnicę nazywaną nowym miastem. Część miasta francuskiego wchodzi jednak w obręb murów almohadzkich, które przy okazji budowy odrestaurowano. Odrestaurowano najbardziej imponującą z bram miejskich — Bab er-Rouah, co tłumaczy się jako „brama wiatrów”. Wkraczam na najważniejszy trakt komunikacyjny…

Poranek w Rabacie. Hotel tym razem niezwykle wygodny jak na Maroko. Dzięki błędowi taryfowemu w jednej z sieci hotelowych, znalezionym w oparciu o techniki z „Biblii taniego spania”, udało się zarezerwować czterogwiazdkowy obiekt ze śniadaniem za zaledwie 8 dolarów za 2 noce. Opuszczam hotel i kieruję się zatłoczonymi uliczkami medyny ku Kasbie. Kasba Rabatu to miejsce niezwykłe, cytadela zachowana w bardzo dobrym stanie, piękny ogród i robiące potężne wrażenie plątaniny biało-niebieskich uliczek. Do kasby prowadzą dwie bramy — większa (położona wyżej) i mniejsza (niżej). Przed mniejszą bramą kręcą się fałszywi przewodnicy, którzy wmawiają, że…

Świt w Casablance przychodzi wcześnie. Słońce dynamicznie wznosi się nad horyzont i robi się bardzo ciepło. Po południu mam pociąg do Rabatu. Najpierw jednak krótki spacer wzdłuż morza. Chciałem chociaż na chwilę zajrzeć do portu, który jest jednym z najstarszych na naszej planecie. Pierwszy port wznieśli tutaj już Fenicjanie niemal 3000 lat temu. Przez stulecia zmieniał się on i rozwijał, nigdy jednak nie wymarł i nie przestał pełnić funkcji jednego z ważniejszych punktów handlowych w tej części świata. Port to prawdziwy, ciągnący się na długości ponad 10 kilometrów kolos. Dopiero spacer wzdłuż części portowego nadbrzeża bulwarem des…

Gdyby zapytać mieszkańca Maroka, z czego słynie Casablanka odpowiedziałby bez chwili zastanowienia, że z meczetu. Meczetu niezwykłego, ogromnego i zbudowanego niemal „na wodzie”. Pomysłodawcą budowy tego jednego z najbardziej niezwykłych domów modlitwy był zmarły w roku 1999 król Hassan II. W dniu swoich urodzin w 1980 roku ogłosił on, iż zamierza wznieść najwspanialszy meczet w Afryce. Jak sam powiedział: „Pragnę wznieść meczet, który będzie symbolem Afryki, jak Statua Wolności reprezentuje Stany Zjednoczone”. Pomysł wielu architektom wydał się nieco szalony. Hassan II uznał, że skoro „tron Boga znajduje się na wodzie” to meczet,…

Obiad zakończony. Aleją króla Hassana II kieruję się ku administracyjnemu sercu francuskiej Casablanki — placowi, który obecnie nosi imię króla Muhammada V. Wokół dawnego centrum administracyjnego tej części francuskiej Afryki zbudowano budynki rządowe i administracyjne, które dziś są jednymi z najcenniejszych zabytków miasta. Wchodzę na plac od strony alei Hassana II. Na skrzyżowaniu z bulwarem de Paris wzniesiono Bank Baghrebu. Ten wzniesiony w roku 1937 roku budynek znacznie większe wrażenie robi od środka niż z zewnątrz. Wieńczy go zielona kopuła, która robi niesamowite wrażenie. Gmach wzniesiono na potrzeby Banc du Maroc, który…

Hotel, który znalazłem w Casablance jest niezwykły. Afro-arabsko-orientalny. Po wejściu do recepcji wita mnie rzeźba ogromnego indyjskiego słonia oraz tajskiego lwa. Po prawej stronie meczet, po lewej restauracja z najohydniejszymi śniadaniami (o tym dopiero jutro się przekonam), jakie kiedykolwiek podano mi w jakimkolwiek hotelu. Tymczasem recepcja. Ksero paszportu, klucz i wchodzę do pokoju. O dziwo — internet całkiem przyzwoicie działa. Mój pokój jest wyposażony w lodówkę (jej otwarcie sprawia, że wysypuje się na mnie pożywienie, które zostawili podróżnicy nocujący tutaj w ciągu ostatnich kilku miesięcy) łazienkę (zapomniano o ręcznikach) i…

Poranek. Znów stanowczo za zimno, a kawa nazbyt mocna nawet jak dla mnie. Śniadanie i ruszam zwiedzać. Mam dziś ostatni dzień na Marrakesz, potem ruszam do Casablanki. Po kolei jednak. Spakowałem plecak i zostawiam go na recepcji. Pierwsze kroki kieruję ku jednemu z najbardziej znanych hoteli w tej części świata. Jest nim hotel La Mamounia. Tutaj odpoczywał w czasie II wojny światowej Winston Churchill. Tutaj spotykał się z Franklinem Rooseveltem, aby omawiać plany inwazji na Normandię. W tym hotelu, patrząc na pejzaż Wielkiego Atlasu, brytyjski premier miał oddawać się swojej malarskiej pasji. W…

Poranek budzi mnie chłodem. Wyjątkowo zimno, nawet jak na 7 rano w tej części Maroka. Kawa, chleb, owoce. Trochę ciężko się zebrać w sobie do ostatecznego obudzenia się. Wyjątkowo wygodnie mi się śpi na tym materacu. Słońce wzeszło, można ruszać zwiedzać. Dziś zacznę od Placu Blacharzy, czyli Place de Ferblantiers. Przylega on do Pałacu el-Badi, który chcę dziś obejrzeć. Wokół placu mieszkało w przeszłości bardzo wielu Żydów. Nadal są tutaj obecni. Tak jak przed wiekami zajmują się złotnictwem i jubilerstwem. Niestety czas sprawia, że złotników żydowskiego pochodzenia z pokolenia na pokolenie jest tutaj coraz mniej… Dłuższą chwilę  oglądam…

Wkraczam w mury medyny. No, ale zanim o tym, wypadałoby powiedzieć, czym właściwie jest medyna. Najogólniej rzecz biorąc, w świecie arabskim określa się w ten sposób stare miasto, które jest otoczone murem, zazwyczaj obronnym. Medyna w Marrakeszu jest wyjątkowa — ogromna plątanina uliczek, sklepów, straganów i meczetów. Samochody niemal nie mogą tu wjeżdżać (z wyjątkiem karetek i pojazdów dostawczych, ale i te mogą się poruszać w bardzo ograniczonym zakresie na tak wąskich uliczkach, a często nie mogą w ogóle wjechać). Medyna marrakeska powstała najprawdopodobniej w XI wieku. Od tamtej pory niemal nieustannie…