W poszukiwaniu Rzymu Starożytnego – Kapitol

Jak odnaleźć w Rzymie starożytny Rzym? Teoretycznie nie powinno być problemu, czyż nie? Mamy Koloseum, a potem z górki. No niby tak, a jednak nie… Pozostałości po „starożytnych” Rzymianach, czyli tych z okresu między 776 rokiem przed Chrystusem a 476 rokiem po Chrystusie, wbrew pozorom nie ma aż tak wiele, a te które się zachowały często są dobrze ukryte. Ten i kolejne wpisy stanowić będą subiektywny przewodnik po Rzymie – tym starożytnym, ale nie tylko. Subiektywny znaczy zaś tyle, co „wybiórczy”. Nie da się zwiedzić Rzymu ani w tydzień, ani w miesiąc, ani nawet w rok. Z drugiej zaś strony, jeśli ktoś przyjeżdża na kilka dni (czyli większość turystów), musi jakoś w tym ogromie starożytności, historii i sztuki się odnaleźć. Temu, aby się nie zgubić z jednej strony, a z drugiej czas spędzić z pożytkiem, powstał ten i kolejne wpisy na moim blog.

ZASTRZEŻENIE: Ponieważ z wykształcenia jestem historykiem-starożytnikiem, posiadam szereg zboczeń graniczących wręcz z perwersyjnym zainteresowaniem pewnymi elementami historii Rzymu. Z drugiej strony posiadam pewne grono (jak oni ze mną wytrzymali) kolegów historyków-starożytników (niektórzy w stopniu profesora). Przybliżyć zaś chcę Rzym osobom, których wiedza o Rzymie ogranicza się do liceum i filmu „Gladiator”. Drodzy laicy niech zechcą przyjąć moje przeprosiny, jeśli będę zanadto wchodził w szczegóły, zaś ludzie nauki niech zechcą mi wybaczyć, że napisałem tak mało (o Rzymie wszak tylko min. kilkanaście tomów godzi się napisać – coś pomiędzy Theodorem Mommsenem a Edwardem Gibbonem), tak pobieżnie (co za amator! Nawet inskrypcji nie cytuje w oryginale!) i tak „nienaukowo” (a gdzie są przypisy, Panie Kolego?).

Moim zdaniem najwygodniej zwiedzać Rzym starożytny korzystając z pozostałości po władzy faszystów we Włoszech. W roku 1932 Benito Mussolini rozpoczął wcielanie w życie swojej idei powrotu do Wielkiego Imperium. Oprócz ekspansji militarnej podjął on próbę odbudowy Wielkiego Rzymu. Rozpoczęto budowę Via dei Fori Imperiali, która wówczas nazywała się Via dell’Impero. W założeniu nowa ulica miała być tak poprowadzona, aby wkomponować w nią starożytne zabytki i pokazać po pierwsze ciągłość Wielkiego Imperium Rzymu (Włoch), a po drugie budować dumę narodową. Niestety część zabytków ucierpiała, ale… dużą część odkryto. Wywieziono wówczas ponad 50 tys. metrów sześciennych starożytnych ruin i zburzono 5500 domów i mieszkań na potrzeby nowej drogi. Wysiadamy na stacji metra tuż przy Koloseum (o nim potem) i spacerujemy wspomnianym traktem, kierując się ku Kapitolowi. Po drodze możemy obejrzeć mapy Europy z czasów Benita, który na pierwszej pokazał starożytne Imperium Romanum u szczytu swojej potęgi, a na kolejnych to, do jakiego Imperium chciał dojść poprzez ekspansję Włoch na nowe tereny (przypis: zboczenie zawodowe nakazuje mi używać słowa „imperium” w znaczeniu „władza” nie zaś w znaczeniu „państwo”. Mam zatem tutaj na myśli „nad jakim terenem chciał drogi Benito rozciągnąć swoją władzę”).

Docieramy zatem do najmniejszego, ale historycznie najważniejszego z dwunastu wzgórz, na jakich wzniesiono Rzym (tak, tak, z dwunastu nie zaś z siedmiu. Osoba, która twierdzi, iż Rzym wzniesiono na 7 wzgórzach albo nazbyt namiętnie i bezkrytycznie czyta autorów starożytnych i średniowiecznych, albo po prostu nie potrafi obsłużyć Google Maps). Stajemy u stóp Kapitolu.

Wysokie na zaledwie 50 metrów wzgórze jest obecnie cieniem dawnej potęgi. W starożytności było wyższe, otoczone stromymi osuwiskami i widoczne już z daleka. Południową część wzgórza zajmowała świątynia Jowisza. Jej budowę ukończono w roku 509 przed Chrystusem. Gdy w tym samym roku starożytni usunęli niezbyt rozgarniętego króla Tarkwiniusza Pysznego (niech mi wybaczą wszyscy historycy, że tak pobieżnie streszczać będę Liwiusza – to jest blog, nie dysertacja naukowa), rozpoczął się okres Republiki Rzymskiej. Nawiasem mówiąc, w tym roku jeszcze kilka ważnych rzeczy się wydarzyło – odsyłam do mądrych książek. Z biegiem czasu świątynię nieco rozbudowano i oddawano tutaj cześć nie tylko Jowiszowi, ale także Junonie i Minewrze. Tę ostatnią mieszkańcy miasta darzyli szczególnym sentymentem, gdyż to ona za sprawą gęgających gęsi miała ostrzec Rzymian przed atakiem Galów w roku 390 przed Chrystusem. Do dziś możemy dostrzec pozostałości po świątyni w postaci bazaltowego bruku. Na południowej stronie Kapitolu znajdowała się Rupe Tarpea, czyli „Skała Tarpejska”, z której strącano zdrajców. My wchodzimy na drugi skraj wzgórza nazywany Cytadelą. Dziś w miejscu, gdzie pierwotnie stała świątynia Junony, znajduje się kościół Matki Boskiej Niebiańskiego Ołtarza (Santa Maria in Aracoeli). Jest on naszym pierwszym celem. Aby go zobaczyć, trzeba zajrzeć za pochodzącą z XIII wieku ceglaną fasadę. W świątyni zauważyć możemy jeden wyróżniający element: 22 kolumny. Pochodzą one najprawdopodobniej z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Po wejściu do środka, jeśli spojrzymy w górę, zauważymy szesnastowieczne sklepienie kasetonowe, a pod nogami niezwykłą posadzkę wykonaną przez słynnych artystów Cosmatich – i teraz bądź mądry i wytłumacz, o co chodzi. Otóż terminem „cosmati” określano grupę kamieniarzy włoskich, którzy wyspecjalizowali się w tworzeniu misternych posadzek z kamienia i marmuru. Określa się często ich sztukę mianem arte cosmatesca. Nazwa zaś wzięła się stąd, że najczęściej występującym imieniem wśród nich był Kosma. Po wejściu do środka kierujemy się ku jej prawej stronie. Zdobią ją renesansowe freski autorstwa słynnego Pinturicchia. Przestawione tutaj sceny z życia św. Bernarda ze Sieny uchodzą za najlepsze przedstawienia żywota tego świętego w świecie. Najważniejszą relikwią w świątyni jest drewniane przedstawienie Dzieciątka Jezus. Rzeźba słynie z łask i cudów. Figurka, zgodnie z podaniami (pierwsze wzmianki o tym pochodzą z XVI wieku), prawdopodobnie została wykonana z drzewa oliwnego pochodzącego z Ogrójca. Obecnie oglądać można tylko jej kopię. Oryginał został skradziony w latach 90. Kluczowym elementem w kościele jest wspaniały barokowy ołtarz główny zawierający obraz Matki Bożej. Strop ozdobiony jest freskiem upamiętniającym bitwę pod Lepanto zamówionym przez papieża Grzegorza XIII. Inne cenne obiekty tutaj się znajdujące to posągi kardynała Lodovica d’Albreta, grobowiec autorstwa słynnego Donatella oraz rzeźba kardynała Mattea d’Acquasparta.

Obejrzawszy kościół, wychodzimy na środek wzgórza. Centrum Kapitolu zajmuje Piaza del Campidoglio, czyli bardziej po polsku po prostu „Plac Kapitoliński”. Od wieków jest to miejsce szczególne. Przez prawie 2000 lat plac miał opinię miejsca, gdzie mogą się schronić wszyscy ci, których w jakikolwiek sposób prześladuje jakakolwiek władza, czy to świecka, czy duchowa. Przez setki lat tysiące ludzi (głównie skazańców, polityków i nakrytych przez małżonków kochanków – tzn. małżonków kobiet, które znajdowały sobie kochanków, którzy w obawie o własne życie uciekali na plac) – znajdowało (lub próbowało znaleźć) tutaj schronienie przed utratą głowy (bynajmniej nie z miłości). Plac zbudować miał sam król rzymski Romulus. Pierwszą ważniejszą budowlą tutaj wzniesioną była najprawdopodobniej świątynia Veiovisa, a nieco później Tabularium, które od roku 78 przed Chrystusem pełniło funkcję państwowego archiwum. Zbudowano je na polecenie Kwintusa Latatiusa Katulusa. Nawiasem mówiąc, od nazwy świątyni pochodzi słowo używane przez stulecia na określenie „archiwum”. Do dziś przechowuje się tutaj część archiwum miejskiego, ale obecna budowla ma niewiele wspólnego ze starożytną. W roku 1536 Michał Anioł na polecenie papieża Pawła III przeprojektował plac. Został on wówczas pokryty brukiem. Niewiele więcej udało się zrobić, gdyż zabrakło funduszy (nazbyt kosztowna była Bazylika św. Piotra). Plany Michała Anioła zrealizowano w dużej mierze dopiero w XVIII Wieku. W centrum placu znajduje się posąg cesarza Marka Aureliusza – de facto jedyny pomnik konny tego cesarza. Uchował się on wyłącznie dlatego, że sądzono iż przedstawia pierwszego chrześcijańskiego cesarza – Konstantyna Wielkiego. Pomnik na placu to kopia. Oryginał jest jedynym zachowanym posągiem konnym tego typu do dziś i znajduje się dobrze chroniony w Palazzo Nuovo.

Po obydwu stronach placu znajdują się 2 pałace: Palazzo Nuovo oraz Palazzo dei Conservatori, gdzie znajdują się Muzea Kapitolińskie. Spacer po muzeach to przeżycie samo w sobie i nie sposób wymienić nawet pobieżnie wszystkich obiektów wartych uwagi. Wspomnę tylko, że oprócz posągu można zobaczyć w muzeach najbardziej znane „symbole” starożytnego Rzymu takie, jak np. Wilczyca karmiąca Romulusa i Remusa, rzeźbę: Umierający Gal (nawiasem mówiąc, to kopia fragmentu Ołtarza Pergamońskiego, który można obejrzeć w Berlinie), Afrodytę z Knidos autorstwa słynnego Praksytelesa, popiersia cesarskie czy też słynną rzeźbę przedstawiającą chłopca wyjmującego ze swej nogi cierń.

Minęły 2 godziny, a my cały czas na Kapitolu! Pora się zbierać… ruszamy nieco bliżej Forum Romanum, ale o tym będzie w kolejnym wpisie.

 

 

Comments

comments