Jeszcze nie skończyłem wpisów z poprzedniej podróży (niebawem nadrobię) a już powoli trzeba zbierać materiały do kolejnej. Za tydzień lecimy do Republiki Palau. To niewielkie państewko wyspiarskie na końcu świata… dzięki Biblii Taniego Latania udało się znaleźć bilety w dwie strony w niesamowitej cenie: 750 zł os! Mapka przedstawiająca to w jaki sposób tam polecimy i jak wrócimy poniżej! ☺ Trzymajcie kciuki – relacja będzie na bieżąco :)!
Poranek w Tokio. Przyjemnie, niezbyt gorąco. Dziś chcemy posnuć się trochę w meandrach historii tego miasta. Po śniadaniu pierwsze kroki kierujemy do mauzoleum (trudno inaczej określić to miejsce) poświęconego 47 roninom. Wysiadamy z metra niedaleko świątyni Sengakuji, która, mimo że pochodzi z roku 1612, znana stała się, gdy pochowano tutaj 47 wojowników. Wchodzimy na cmentarz, gdzie spoczywa rodzina pana feudalnego Asano oraz roninowie. Miejsce to robi duże wrażenie. Panuje tutaj dziwny i bardzo silnie wyczuwalny spokój. Jakby nie było całego Tokio wokół. Historia 47 roninów to coś tak znanego każdemu Japończykowi, jak pierwsze 4 wersy „Pana Tadeusza” każdemu Polakowi. Wszystko zaczęło się w roku 1700, gdy pan feudalny Asano wybrał się na dwór szoguna. Został on znieważony i sprowokowany przez mistrza ceremonii, pana Kirę, i ranił go mieczem. Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem, wyjęcie broni w pałacu szoguna było przestępstwem i Asano musiał popełnić samobójstwo. Będący na jego służbie samurajowie (roninowie) poprzysięgli pomścić swojego pana. Przez ponad 2 lata żyli jak zwykli rolnicy, tak, aby uśpić czujność Kiry, który szukał pretekstu, aby ich także zgładzić. Cały czas byli obiektem drwin, gdyż nie pomścili swojego pana, a tym samym splamili honor samuraja. Gdy Kira stracił czujność, nocą zakradli się do jego domu i wymordowali wszystkich mieszkańców. Roninowie odcięli Kirze głowę i zanieśli ją na grób pana Asano. Ich czyn spotkał się z ogromnym poparciem społecznym, co zmusiło szaguna, aby ten, zamiast skazać ich na śmierć, pozwolił im, aby honorowo popełnili samobójstwo i wszyscy zostali złożeni w grobowcach przy swoim panu Asano. Czytaj więcej
Tanie podróże to pewnego rodzaju zboczenie. W czerwcu tego roku brałem ślub i od mniej więcej lutego zastanawiałem się, gdzie by tu pojechać w podróż poślubną. Dzięki Biblii Taniego Latania, udało się znaleźć bilety lotnicze z Warszawy do Tokio za… 500 zł na osobę. Ślub 4 czerwca, a wylot 6 czerwca. Idealnie!
Wcześnie rano docieramy na lotnisko w Warszawie. Samolot Turkish Airlines odlatuje z niewielkim opóźnieniem. Na pokładzie od razu daje się odczuć, dlaczego ten przewoźnik jest uważany za najlepszą europejską linię lotniczą. Lądowanie w Stambule i czeka nas 4 godziny czekania na kolejny lot – do Tokio. Jest okazja, aby przetestować Business Lounge. Ponownie punktualnie odrywamy się od ziemi – kierunek Tokio. Zarówno posiłki, jak i system rozrywki pokładowej są po prostu super. Możemy obejrzeć nawet polskie filmy. Jedzenie bardzo smaczne. Po wylądowaniu w stolicy Japonii łapiemy autobus lotniskowy za 2000 jenów za 2 osoby i jedziemy do centrum miasta. Stąd metrem do hotelu i… padamy ze zmęczenia. Czytaj więcej
Wczesnym rankiem łapiemy autobus. Kilka godzin i… jesteśmy znowu w Teheranie. Mamy jeszcze półtorej dnia. Poświęcamy ten czas na ostatnie zakupy, zwiedzanie, muzea… Czas mija szybko. W wolnych chwilach robię notatki do wpisów na blog. W końcu ostatni obiad i taksówką na lotnisko. Niestety, odprawa bardzo się przeciąga. Po około 2 godzinach wsiadamy do samolotu Belavi i lecimy do Mińska. Znów czekanie na lotnisku, znów białoruskie piwo i znów boarding. W końcu lądujemy w Pradze. Autobusem na dworzec autobusowy i ostatni etap podróży czas zacząć. Zaopatrzeni w czeskie piwa wsiadamy do PolskiegoBusa, który po 8 godzinach dowozi mnie do Poznania… kolejna podróż zakończyła się.
Ruszamy na dworzec autobusowy. Niestety, ostatni autobus właśnie odjechał. Krótkie negocjacje i wynajmujemy taksówkę, która zawiezie nas do odległego o ponad 100 kilometrów kolejnego celu na mapie naszej podróży. Jest nim Hamadan. To miasto jest równie stare jak perskie §. Położone w miejscu starożytnej Ekbatany, stolicy niezwykłego państwa Medów, co rusz pozwala zauważyć pozostałości dawnej stolicy imperium. Miasto jest położone około 400 km na południowy zachód od Teheranu. Przepięknie położone, otoczone przez ośnieżone szczyty i tak jakby… nieirańskie. Przypomina raczej miasto kurdyjskie lub zamieszkałe przez Azerów (tak pod względem architektonicznym, jak i kulturowym).
Zanim zaczniemy zwiedzać, trzeba napisać o rzeczy, która sprawia, że miasto to jest jednym z najbardziej znanych w tradycji żydowskiej. Tutaj bowiem, zgodnie z legendą, znajdują się groby Estery i Mardocheusza.
Mardocheusz był Żydem z plemienia Benjamina pełniącym służbę na dworze króla Persji Achaszwerosza. Jego kariera rozpoczęła się, kiedy król Achaszwerosz oddalił swoją żonę Waszti i za radą dworzan postanowił poszukać sobie innej małżonki. Wówczas z całego kraju ściągnięto do jego zamku w Suzie piękne kobiety, z których król miał wybrać nową żonę. Wśród nich była także Estera, przybrana córka Mardocheusza, której był opiekunem. To właśnie ją wybrał król na nową małżonkę.
W tym samym mniej więcej czasie Mardocheusz przypadkowo usłyszał rozmowę dwóch eunuchów Bigdana i Teresza, planujących zamach na życie króla. Mardocheusz doniósł o tym Esterze, a ta poinformowała króla. W wyniku czego niedoszłych zabójców schwytano i skazano na śmierć. Król nagrodził Mardocheusza i powierzył mu służbę na dziedzińcu królewskim. Oprócz tego kazał spisać jego zasługę w kronice.
Tele legenda. Ruszamy zwiedzać! Czytaj więcej
Kolejny etap naszej podróży po Iranie rozpoczyna się wieczorem, gdy oddajemy nasze bilety autokarowe i kupujemy w całkiem sensownej kwocie bilety lotnicze. Naszym celem jest oddalone o ponad 950 km od Perspepolis miasto Kermenszah. Lot z przesiadką w Teheranie jest krótki, aczkolwiek ciasno w samolocie. Lądujemy. Łapiemy taksówkę do hotelu. Kermenszach, po tym jak ucierpiał w wojnie z Irakiem, nie może pochwalić się dużą ilością zabytków. Leży ono 1600 metrów nad poziomem morza i przyciąga głównie miłośników starożytności, którzy chcą dostać się stąd do Behistun czy też eksplorować okoliczne góry Zagros.
Mimo zniszczeń wojennych w mieście można znaleźć miejsca pod każdym względem niezwykłe. Zostawiwszy rzeczy w hotelu, łapiemy taksówkę i kierujemy się do Parku Taqe Bostan. Znajduje się tutaj zespół bardzo dobrze zachowanych reliefów naskalnych z czasów Sasanidów tj. III–VII wieku po Chrystusie. Ulokowane zostały one w sztucznie wykutych jaskiniach. Czytaj więcej
Poranek przywitał nas chłodem. Jak na Iran to dość nietypowe. Śniadanie i łapiemy taksówkę, która zabierze nas do Persepolis oraz Naqsh-I Rustam. Najpierw krótkie negocjacje z kierowcą. Za całość (spędzimy z nim w sumie 5 godzin) ustalamy ceną na milion riali, czyli około 30 dolarów. Podróż do Perspeolis zajmuje nam około godziny. Stanowisko archeologiczne jest oddalone od Sziraz o prawie 60 kilometrów. Czas przejazdu – imponujący, biorąc pod uwagę stan dróg z jednej strony, a stan techniczny taksówki (która i tak rozpędza się do 120 km na godzinę) z drugiej.
Starożytna stolica Azji środkowej – Persepolis. Zbudował je król Dariusz I w roku 518, ale kolejni władcy stopniowo je rozbudowywali. Miasto w czasach Achemenidów pełniło funkcję jednej z czterech stolic imperium perskiego (obok Suzy, Ekbatany i Pasargadów) i było ceremonialną stolicą państwa. Gdy w roku 330 przed Chrystusem zdobył je Aleksander Wielki, było ono zgodnie z relacjami współczesnych, najbogatszym miastem na ziemi. Zgodnie z legendą miasto miało zostać zniszczone z rozkazu pijanego Aleksandra. Nie jest to do końca prawda – najpewniej spłonął wówczas tylko pałac Dariusza. Gdyby wierzyć relacji historyka greckiego Klejtarchosa, przyjąć należałoby, że pożar został wywołany za namową hetery imieniem Thasis, która miała podjudzić greckiego władcę. Już w starożytności jednak uznawano wersję tego historyka za co najmniej niewiarygodną – dość powiedzieć, że w opinii Cycerona Klejtarchos był pisarzem o mentalności dziecka. Czytaj więcej