Wylot mamy zaplanowany o 22.30 więc po spacerze po strefie bezcłowej zostało nam jeszcze trochę czasu. Jak się okazało nasz start był nieco opóźniony. Ostatecznie dopiero o 22.30 otwarto gate 18, do której podstawiono nasz samolot. Co ciekawe, miły Pan z obsługi lotniska, zabrał nasze bilety i oświadczył „Otrzymuje Pan upgreate swojego biletu”. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, w każdym razie zmiana polegała na tym, że zamiast siedzieć na miejscu 10A w klasie ekonomicznej, na moim bilecie miły Pan napisał 1A, a to jak się okazało oznaczało, że zamiast w ciasnej klasie ekonomicznej lecimy do Erywania w klasie business, ze wszystkimi tego wygodami!
Pierwsze wrażenie w samolocie – mam dużo miejsca na nogi Uśmiech. Po chwili przyszła miła stewardesa z napojami do wyboru oraz zestawem prasy (chyba LOT kiosk okradł i dostarczył do klasy business pomyślałem). Następnie podano nam orzeszki i do wyboru sok, wodę, lub ,,lekkie’’ 2 napoje alkoholowe. Następnie obiad – dwie przystawki: francuski pasztet z piklami i marynowaną cebulą oraz wędzonego łososia z twarogiem w sosie z kawiorem. Na główne danie do wyboru: tartę lub suma ze szparagami i sosem truflowym. W końcu deser: ciasto z kremem w sosie malinowym oraz princessę, którą mam do teraz Uśmiech. Oprócz tego kawy, herbaty i wina można było pić tyle ile żołądek pomieści. Całkiem przyjemnie zaczęły nam się wakacje. Za bilety do Erywania zapłaciliśmy niecałe 600 złotych a dostaliśmy miejsca w klasie, która normalnie kosztuje około 2500-3000 zł od osoby!
W Erywaniu wylądowaliśmy o 5.05 i zaczęły się przygody…