Wcześnie rano, dzięki pomocy właściciela hotelu, w którym się zatrzymujemy, udaje nam się zakupić 2 miejsca (w 6-miejscowym busiku), który zawiezie nas do położonego nad brzegiem Pacyfiku kostarykańskiego kurortu, który lata świetności ma już niestety za sobą. Celem naszym jest miasto Jaco. Znaleziony za ułamek ceny hotel 4* tuż przy plaży to nasz ostatni postój na trasie. Chcemy po intensywnym zwiedzaniu spędzić ostatnie 2 noce nad brzegiem oceanu, popływać, odpocząć, napić się mojito i po prostu choć trochę (w końcu!) się opalić.
Miasto samo w sobie nie ma zbyt wiele do zaoferowania turystom. Jego największą atrakcją jest długa i piaszczysta plaża. Niestety woda nie jest najczystsza, a silny wiatr nie sprzyja pływaniu. Hotel za to posiada całkiem przyzwoity basen i…żyjące w jego ogrodach iguany. Dzień spędzamy, spacerując wzdłuż plaży (w czasie odpływu jest szeroka na kilkaset metrów!) i odpoczynek.
Po dwóch dniach kupujemy bilety na autobus do San Jose. Czeka nas jeszcze jedna noc w tym mieście. Podróż kończymy bardzo miły akcentem. Znów dzięki Biblii Taniego Spania udaje się znaleźć bardzo tani i doskonały hotel. Zatrzymujemy się w Radisson San Jose-Costa Rica, który jest nie tylko świetnie położony, ale zapewnia także sporo rozrywek w postaci basenów. Cena to zaledwie 30 dolarów zamiast 150 dolarów za noc! Ponieważ docieramy do stolicy Kostaryki wcześnie rano – postanawiamy wykorzystać ten czas. Łapiemy autobus i jedziemy do dawnej stolicy kraju – słynnego Cartago. Miasto słynie z monumentalnej (i leżącej w ruinie) katedry pośrodku placu centralnego oraz przepięknej kolonialnej zabudowy. Można tutaj jak na dłoni studiować, w jaki sposób Hiszpanie budowali swoje miasta w Nowym Świecie. Cartago to też najważniejsze miejsce kultu maryjnego w Kostaryce ze słynną bazyliką. Warto do niej zajrzeć. Jest to chyba jeden z najbardziej oryginalnych kościołów w Ameryce Środkowej. Po spędzeniu tutaj bardzo miłego dnia, wracamy. Nocleg i z samego rana jedziemy na lotnisko. Pora wracać do Polski. Przez Mexico City i Amsterdam podróż mija szybko. Lądujemy w Warszawie i przesiadamy się na samolot do Poznania. Po raz kolejny wita nas stara dobra Ławica.