Zwiedzić Marrakesz w 72 godziny. Medyna. Część I

Wkraczam w mury medyny. No, ale zanim o tym, wypadałoby powiedzieć, czym właściwie jest medyna. Najogólniej rzecz biorąc, w świecie arabskim określa się w ten sposób stare miasto, które jest otoczone murem, zazwyczaj obronnym. Medyna w Marrakeszu jest wyjątkowa — ogromna plątanina uliczek, sklepów, straganów i meczetów. Samochody niemal nie mogą tu wjeżdżać (z wyjątkiem karetek i pojazdów dostawczych, ale i te mogą się poruszać w bardzo ograniczonym zakresie na tak wąskich uliczkach, a często nie mogą w ogóle wjechać). Medyna marrakeska powstała najprawdopodobniej w XI wieku. Od tamtej pory niemal nieustannie się rozrasta (mimo, że teoretycznie otaczają ją mury. Obecnie znajduje tutaj pracę bagatela ponad 40 tysięcy rzemieślników i kupców. Do tego doliczyć należy niecałe 1000 hoteli o różnym standardzie. Imponujące. Medyna marrakeszańska wpisana została w roku 1985 na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Trudno rozpocząć zwiedzanie medyny jakiekolwiek arabskiego miasta (przynajmniej w moim przypadku) od innego miejsca niż ogromne targowisko — souki (l.pojedyncza — souk). Rozciągają się one na północ od placu Dżemaa el-Fna. Co ważne, podział jest tutaj nadal bardzo wyraźny: każdy souk oferuje inny rodzaj dóbr. Dla przykładu w souk Zarbia gromadzą się sprzedawcy dywanów, w souk el-Attarin można kupić wszelkiej maści pachnidła i półprodukty do jej produkcji (często można tutaj spotkać przedstawicieli najbardziej znanych francuskich firm produkujących kosmetyki), natomiast np. souk desbabouches to miejsce szczególnie oblegane przez turystów, gdyż gromadzą się tutaj sprzedawcy tradycyjnego marrakeszeńskiego obuwia.

Przemierzywszy (wczoraj i dziś ponownie) targowiska (i kupiwszy kilka drobiazgów…) wracam do hotelu. Chyba nie sposób przejść przez souki i nic nie kupić. Muszę odnieść zakupy. Zaraz potem kieruję się ku placowi Ibn Jusufa, który stanowi centrum zabytków północnej części starego miasta. Od tego miejsca zacznę zwiedzanie tej części Marrakeszu. Wokół placu znaleźć można prawdziwe skarby architektury i sztuki, których pominąć nie sposób w czasie zwiedzania miasta.

Na plac łatwo trafić. Wystarczy kierować się cały czas na południe i przejść przez souki. Największą atrakcją placu jest to, że można zwiedzić tutaj (nawet jeśli nie jest się muzułmaninem) jedną z największych medres w Północnej Afryce — Medresę Ibn Jusufa. Bilet kosztuje niewiele, a najwygodniej połączyć go ze zwiedzaniem Muzeum Marrakeszu i almorawidzką kubbą (spora oszczędność). Tę jedną z najbardziej znanych szkół koranicznych w tej części świata założono w XIV wieku. W XVI wieku została gruntownie przebudowana i właśnie dzieło Abgullaha al-Ghaliego, który nakazał rozbudowę szkoły w roku 1564 można oglądać dzisiaj. Najpierw wchodzę na dziedziniec, który otaczają liczne galerie. Za nimi znajdują się pokoje dla studentów. Medresa jest olbrzymia! Aby przejść przez wszystkie pokoje, potrzeba bez mała kilku godzin! Zresztą, czytam na tabliczkach informacyjnych, że jednocześnie mogło tutaj mieszkać i uczyć się ponad 1000 studentów. Spory akademik — trzeba przyznać. Na dziedzińcu wypełniony wodą basen wyznacza miejsce, wokół którego toczyło się życie szkoły. Wnętrze basenu pokrywają zielono-niebieskie płytki zellidż. Ściany do wysokości około 170 cm od ziemi zdobią mozaiki, a wyżej — dekoracje stiukowe, między którymi umieszczono wersety Koranu. Znikam na niemal godzinę, aby pospacerować po studenckich pokojach, co chwilę mijam wycieczki pielgrzymów, którzy czy to się modlą, czy to śpiewają, czy też po prostu zwiedzają to jedno z najważniejszych dla kultury islamu miejsc w tej części Maroka.

Godzina zwiedzania mija błyskawicznie. Szczególnie dużo czasu spędzam, studiując fragmenty wersetów Koranu. Jednak kiedyś tam uczyłem się arabskiego i coś w głowie zostało… Patrzę na zegarek i niemal krzykiem stwierdzam, że już południe! Opuszczam medresę i kieruję się ku Fontannie Chrob ou Chouf, którą zbudował saadycki sułtan imieniem Ahmad al-Mansura pod koniec XV wieku. Została ona w roku 1985 wpisana na listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO. Sułtan bardzo dosłownie wziął sobie do serca wersety Koranu, które nakazują „napoić spragnionych pielgrzymów” i nakazał zbudować jedną z najważniejszych studni w Marrakeszu. Fontannę zamyka nisza z cedrowym rzeźbieniem, która imituje plaster miodu. Wyszukane wzory przykuwają uwagę. Patrzę na nadproże — na nim napis wyryty pismem kufickim: „Choub ou Chouf” tłumaczyć to można dosłownie: „Pij i Podziwiaj” — stąd nazwa fontanny.

Wracam na ulicę Darb Zaouiat Lahdar i kieruję się ku meczetowi Ibn Jusufa. Pierwsze, co rzuca się w oczy w porównaniu z medresą to to, że tutaj prawie nie ma turystów… Nie liczę oczywiście tych, którzy zabłądzili lub szukają właśnie wspomnianej medresy. Niestety z uwagi na fakt, że od 800 lat jest to miejsce kultu, które aktywnie działa, nie można jej zwiedzać, a przynajmniej nie jest to proste. Jednak muszę zobaczyć przylegającą do meczetu kubbę Ba’adijjn, która ma prawdopodobnie 850 lat. Bilet, który upoważnia do zwiedzenia kubby kupuję w przyległym muzeum. Pochodzi ona najprawdopodobniej z XII wieku, co sprawia, że jest jednym z najstarszych obiektów w Marrakeszu. Jest to jedyny zachowany budynek, który pochodzi z czasów Almorawidów. Przyznać trzeba, że architektura imponuje — a brać poprawkę trzeba na to, że jesteśmy na pustyni. Zwiedzanie kubby ma ogromny walor edukacyjny — znajduje się ona na „oryginalnym” tzn. dwunastowiecznym poziomie gruntu, co sprawia, że duża jej część jest niewidoczna. Można sobie uświadomić, jak wiele piasku naniósł wiatr przez kolejne stulecia. Budynek zamyka kopuła z przepięknie rzeźbionymi oknami. Wnętrze całkowicie odrestaurowano, korzystając z najlepszych marmurów.

Kilka zdjęć i ruszam do miejskiego muzeum. To chyba zboczenie, że jeśli odwiedzam jakieś miasto, muszę odwiedzić muzeum jemu poświęcone. Musee de Marrakech jest otwarte od 9.00 do 18.00. Bilet nie jest drogi, a zwiedzić je warto. Znajduje się ono w pałacu Dar Mnebhi, który w roku 1997 odrestaurowano. Sam pałac pochodzi z końca XIX wieku. Wystawa dzieli się na dwie części. Część pierwsza (nieco mniej dla mnie ciekawa) obejmuje współczesną sztukę Maroka. Znacznie bardziej fascynująca jest druga, etnograficzna część wystawy. Obejrzeć tu można zarówno eksponaty archeologiczne, monety z VII wieku czy też przedmioty z czasów średniowiecza.

Zwiedziwszy muzeum ruszam na południowy-wschód ulicą Mouassine, którą jeszcze 100 lat temu zamieszkiwali niemal wyłącznie żydzi i docieram do Meczetu Mwassin. W sumie to nie tylko meczet, ale cały kompleks kulturalny z medresą  i biblioteką na czele. Sam meczet zbudowano w XVI wieku i niewiele zmienił się od czasów, gdy w Marrakszu panował sułtan Mulaja Abd Allah. Jakieś 10 metrów za meczetem obejrzeć można Mauzoleum Sidiego Abd al-Aziza, jednego z siedmiu świętych patronów miasta. Jego grobowiec jest bardzo często oblegany wręcz przez kobiety, które pragną mieć dziecko — zgodnie z miejscowymi tradycjami modlitwa tutaj zapewnia wyleczenie bezpłodności i bezpieczny poród.

Powoli zbliża się wieczór. Pora ruszyć na plac, aby napić się soku pomarańczowego i jedząc kolację na którymś z tarasów nad placem, podziwiać niezwykły spektakl, jaki rozgrywa się tutaj każdego wieczoru…

Comments

comments