Nocleg u Stiepy nie jest może najczystszy, nie jest najłatwiejszy w znalezieniu (właściwie jest bardzo trudno go znaleźć), może i nie ma zawsze ciepłej wody w prysznicu (niemniej prysznic jest), ale lokum to posiada kilka ogromnych plusów. Po pierwsze tanio tutaj jak na Erywań. Po drugie do centrum miasta na plac republiki jest około 20 minut spaceru. Po trzecie zaś, spacerując do centrum idzie się mostem zwycięstwa, ogląda wyrzeźbiony przez rzekę wąwóz a przy dobrej pogodzie można zobaczyć w oddali świętą dla Ormian górę – Ararat, na którym podobno osiadła Arka Noego a który obecnie jest w granicach Turcji. Nasz pierwszy spacer po Erywaniu trwał około 3 godzin… pierwsze wrażenia najlepiej ilustrują zdjęcia…
Około 10.30 wracam do mojego locum. Rozpakowuję się, robię sobie herbatę (grzałkę elektryczną, kubek termiczny, cukier, łyżeczkę TRZEBA mieć własne) i trzeba iść. Nieprzespana noc jest wykańczająca… Pobudka o 18.30. Nie wiem jeszcze, że już 18.30. Zegarki mi powariowały zarówno te elektroniczne jak i biologiczny. Różnica czasu to tylko 3 godziny a mimo to robi swoje. Dochodzę do ładu i składu i po szybkim ogarnięciu siebie i pokoju ruszam zwiedzać dalej. Trzeba jednak zrobić jakieś zakupy na kolację i zjeść obiad. Trafiam do miejsca przypominającego pizzerię i zamawiam pizzę Al Pacino (tak naprawdę nazywa się tutaj pizza. Nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem zdjęcie menu – niżej można obejrzeć). Wahałem się czy zjeść Pizzę Al Pacino czy może Madonnę, albo Johny’ego Deppa lub Michaela Jacksona, ale stanęło na Alu Pacino. Pełne menu na zdjęciu poniżej. Po obiedzie ruszyam zwiedzać a małą próbkę przedstawiają poniższe zdjęcia… Zbliża się wieczór, wyjątkowo szybko przyszedł… Resztkami sił dowlokłem się do centralnego placu miasta, aby podziwiać tańczące fontanny…