Samolot o godzinie 15.05 nie pozwolił na poświęcenie zbyt wielu godzin na zwiedzanie. Udało się zobaczyć tylko cerkiew rosyjską pod wezwaniem św. Mikołaja. Ufundowana została w 1912 roku przez carycę Marię Fiodorowną (żonę cara Mikołaja II). Jest to największy zbór poza Rosją. Niestety świątynia była zamknięta i mimo dobijania się do drzwi, nie udało się wejść do środka, aby zobaczyć zabytkowy, pochodzący z początku XX wieku ikonostas. Do hotelu wracam Promenadą Anglików, która jest największym i najbardziej reprezentacyjnym bulwarem w mieście. Długa na 7 kilometrów, ciągnie się wzdłuż morza od centrum miasta do lotniska. Zbudowali ją Anglicy, którym było za zimno w Anglii. Stawiali tutaj domy w stylu wiktoriańskim, które miały widok na morze. Droga, która obecnie jest bulwarem, została zbudowana przez żebraków w XVIII wieku. Przybyli oni tutaj w czasie wyjątkowo ostrej zimy i aby dać im zajęcie, kazano im budować tę drogę. Idąc bulwarem mijam muzeum Massena i ogród Alberta I. Po drodze udaje się dokarmiać ptaki, co ilustrują zdjęcia, przypominające film Alfreda Hitchcocka “Ptaki”.