Było już o safari na słoniach (Elephant Safari) teraz będzie o safari łodzią (canoe safari). Zabawa polega tym razem na tym, że zamiast jechać na słoniu przez dżunglę, płynie się małą łódką, przypominającą amazońskie pirogi, po rzece, która dostarcza wielu wrażeń. Można obserwować ludzi, ptaki, płazy i… krokodyle!

Kolejny wpis pisany w pociągu relacji Gorakhpur – Amritsar. Ciekaw jestem jak będzie mój blog wyglądał gdy dodam te wszystkie wpisy w końcu i kiedy to nastąpi… Ale miało być o kąpieli ze słoniami. W parku narodowym Chitwan to możliwe. Warunek jeden: robi się to na własną odpowiedzialność. Słoń to zwierzę duże, rzeka głęboka a słoń (a jeszcze bardziej jego właściciel) lubi żarty w wodzie. Więc jeśli macie ochotę możecie po safari na słoniu, z tym samym słoniem, który was wcześniej dzielnie woził na grzbiecie wziąć kąpiel. Wrażenia…

Dzień drugi pobytu w Chitwan. Pobudka o godzinie 5.45. O 6.30 melduję się przy jeepie. Jadę do parku narodowego. Docieram na miejsce, gdzie już czekają na mnie słonie (niektóre mijamy po drodze). Problem pierwszy to wsiadanie na słonia. Na szczęście ustawili nam podesty więc wspinać po zwierzaku się nie trzeba. Siadamy i jedziemy. Czekają nas ponad 2 godziny na słoniu w dżungli. Po drodze udało się zobaczyć jelenie, nosorożce, krokodyle, węża goliata i wiele pomniejszych zwierząt. Zobaczcie sami!

Po wizycie w parku narodowym i obserwacji, karmieniu i słuchaniu słoni trzeba się było ukulturalnić. W tym celu wybrałem się do miejscowego domu kultury (wyglądał nieco jak dom kultury przy remizie strażackiej na polskiej wsi w latach 50tych!) zapoznać się z ofertą ,,programu kulturalnego’’, który miał przybliżyć mi kulturę ludu Tharu, zamieszkującego od wieków okolice parku narodowego. Mimo sceptycznego nastawienia, okazało się, że przedstawienie było bardzo ciekawe i w wielu punktach zaskakujące. Obejrzałem miejscowe tańce, wyglądające, jak pokaz sztuk walki, przerywane zaś były one zaskakującymi elementami jak np….

Do mojego lokum w parku narodowym dotarłem około godziny 15tej. Ku mojemu zaskoczeniu dostałem bardzo wygodny pokój  w ślicznym ogrodzie. Zaskoczenie wynikało z faktu, że była to najtańsza kwatera jaką znalazłem. Zjadłem lunch i po krótkim odpoczynku ruszam obejrzeć hodowlę słoni. Dotarcie do niej nie było najprostszą sprawą, dość powiedzieć, że w czasie owego docierania straciłem jedyne okulary przeciwsłoneczne. Najpierw jazda po bardzo złej drodze (jeśli można to drogą nazwać) do rzeki. Potem wydłubaną z jednego pnia drzewa łodzią na drugi brzeg (łodzią dość niestabilną trzeba dodać) i…