Z samego rana wsiadamy do autobusu ADO, aby przeciąć Jukatan i wylądować nad Morzem Karaibskim. Tulum to niewielka, acz bardzo urokliwa, miejscowość. Łapiemy taksówkę i do naszego hotelu. Spędzimy tutaj niestety tylko jedną noc… szkoda, bo warunki niesamowite. Prywatna chatka, przy chatce basen, przy basenie hamaki. Można siedzieć i pracować. Trudno nam wyrwać się z naszego locum, ale… piękna plaża czeka! Kilka godzin i plażowania mamy już dość. Pora ruszać do jednego z najbardziej niezwykłych stanowisk archeologicznych w Meksyku. Nieopodal miasteczka, na dwunastometrowym klifie wznoszą się ruiny miasta Majów. Gdy w latach 70. XX…
Zjadłszy obiad, łapiemy autobus, którym jedziemy do najbardziej obleganego z meksykańskich stanowisk archeologicznych — Chichén Itzá. Z uwagi na fakt, że piramidy te są dobrze zachowane i leżą w niewielkiej odległości od najważniejszych meksykańskich kurortów turystycznych, są tutaj prawdziwe tłumy. Nasz autobus, który jedzie do Cancun, wysadza nas przy wejściu na teren kompleksu i przebijamy się przez prawdziwe tłumy, które wylewają się z co najmniej kilkunastu autokarów turystycznych. Kupujemy astronomicznie drogie bilety (za wszystkie piramidy poza Jukatanem razem wzięte nie wydaliśmy tyle, ile tutaj) i wchodzimy na teren wykopalisk.
Podróż z Campeche do Meridy zajmuje zaledwie dwie godziny. Łapiemy z samego rana (dosłownie z samego bo o 5.30!) taksówkę… i na dworzec autobusowy drugiej klasy. Przy tak krótkich przejazdach nie ma sensu przepłacać. Jest na tyle wcześnie, że upał nie da nam się we znaki, a poza tym klimatyzacja bywa czasami przekleństwem, o czym przekonaliśmy się, jadąc do Tulum. Kilka minut po 8.30 wysiadamy w mieście, które zyskało sobie przydomek Paryża Nowego Świata. Przydomek ten miasto zyskało w XIX wieku, kiedy mieszkało tutaj więcej milionerów niż w całej Ameryce…
Znów na dworzec ADO i znów jedziemy. W końcu wjeżdżamy na Jukatan! Półwysep piramid, dżungli i pięknych plaż. Docieramy do jednego z najważniejszych miast obronnych w tej części świata w XVIII wieku — Campeche. Zanim pojawili się tutaj Hiszpanie i otoczyli miasto potężnymi murami obronnymi, Majowie zbudowali tutaj niewielkie miasteczko. W roku 1540 przybyli konkwistadorzy i wznieśli San Francisco de Campeche. Nazwa została zaczerpnięta od miasteczka majów Campe, które tutaj leżało. To stare miasto w opisach miało ponad 3000 domów i różnych budowli, z których niestety niewiele śladów pozostało….
Bardzo długa podróż autobusem sprawiła, że czujemy się wyczerpani. Kilkanaście godzin w podróży. Wszystkie informacje jednak wskazują, że warto było się przemęczyć, dojechać aż pod granicę z Gwatemalą, aby zobaczyć ruiny Palenque. Meldujemy się w hotelu, prysznic (w końcu ciepła woda!) i ruszamy zwiedzać miasto. W gruncie rzeczy niewiele tutaj jest do zwiedzania. Niemniej spacer i próba znalezienia kantoru pozwoliły poznać topografię miejscowości. Łapiemy minibus oznaczony jako „Les Piramides” i jedziemy na teren kompleksu archeologicznego. Ruiny miasta Majów odkryto w roku 1746. Wchodzimy na obszar zony archeologicznej i pierwsze wrażenie: warto…
Poranek. Łapiemy autobus i ruszamy. Naszym celem jest jeden z najbardziej niezwykłych kompleksów ruin w Meksyku — słynne tak w przeszłości, jak i dziś — Monte Alban. Po dotarciu na miejsce nieco rozpadającym się busikiem kupujemy bilety i wchodzimy na teren wykopalisk. Wielki obszar sprawia, że turystów jakby nie było widać, a dodatkowo wrażenie ogromu miasta wzmaga świadomość, że to, co widzimy, to około 10% całego kompleksu. Ogromne i „rozłożyste” piramidy pną się ku niebu i w pewien sposób „rozpełzają” po całym kompleksie. Wkraczamy między ruiny, które chyba jak żadne…
Opuszczamy Pueblę i autobusem ADO ruszamy w 350-kilometrową podróż na południe. Naszym celem jest miasto Oaxaca de Juárez, które mało kto tytułuje pełną jego nazwą. Oaxaca to miasto, którego nazwę równie trudno wymówić poprawnie (czyli tak jak miejscowi), podobnie jak dla nie-Polaka brzmi słowo „Chrząszczyce”. Niemal niemożliwe, a jednak po dłuższym ćwiczeniu wykonalne. Autobus nieco mniej wygodny niż poprzednio, kupiliśmy bilety drugiej klasy. W południe dojeżdżamy w końcu na miejsce. Wysiadamy na nowoczesnym dworcu i łapiemy taksówkę do naszego hotelu. Wybraliśmy lokum nieopodal centrum miasta. Nie najnowszy, ale w gruncie rzeczy…
Poranek przywitał nas dziwnym, jak na tę porę roku, chłodem. Śniadanie, najpierw hotelowe, a potem na ulicy. W końcu łapiemy autobus do miasteczka oddalonego pół godziny jazdy od Puebli. Jest nim Cholula — miasto kościołów, miasto rzezi Indian, miasto, które sam Herman Cortes najpierw nakazał zrównać z ziemią, a potem na nowo odbudować. Przejazd kosztuje zaledwie 7,50 pesos, a busik jest może nie najbardziej przestronny, ale w gruncie rzeczy wygodny. Cholula… miasto o nazwie tak dziwnej, jak jego historia. W indiańskim języku nahuatl miasto nosiło nazwę Cholöllan lub Chol-öl-tlan co oznacza…
Z samego rana pakujemy się i jedziemy metrem do leżącego u stóp wzgórza Tepeyac najważniejszego centrum religijnego w Meksyku — Sanktuarium Matki Boskiej z Guadalupe. Sanktuarium zajmuje ogromny obszar (ponad 30 tys. metrów kwadratowych), a na jego terenie znajduje się kilka osobnych budynków. Według legendy, biskup Juan de Zumárraga, nie dowierzając relacjom Juana Diego o ukazaniu się mu Maryi na wzgórzu Tepeyac oraz jej życzeniu, by na nim została zbudowana świątynia ku jej czci, domagał się przekonującego dowodu potwierdzającego prawdziwość jego relacji. Maryja przyjęła to wyzwanie i poleciła Diego…
Najnowsze komentarze